środa, 30 kwietnia 2008

Polska encyklopedia humoru

30 Seconds To Mars – zespół prawie rockowy, założony pewnego dnia przez znudzonego swoim dotychczasowym życiem aktora, byłego modela (i wiele, wiele innych) – Jareda Leto i zawsze pozostającego w cieniu geniuszu i urody swojego brata Shannona Leto. Na początku grali we dwóch, Shannon na perkusji, a Jared na całej reszcie, jednak po jakimś czasie do zespołu dołączył Matt Wachter – odwieczny fan wokalisty. który z racji tego, że nie umiał policzyć strun w zwykłej gitarze (jest ich aż 6!) postanowił grać na basowej, która ma tylko cztery. Lecz problemy wciąż spadały na niczego nie spodziewający się zespół. Pewnego strasznego dnia Jared L. złamał paznokieć, gdy grał na gitarze. Teraz trzeba było znaleźć nowego gitarzystę. Matt postanowił zadzwonić po swojego bardzo bliskiego przyjaciela, który opanował trudną sztukę liczenia do sześciu – Tomo Milicevica. I tym sposobem powstał zespół.

Nazwa zespołu

Nikt, nawet najbardziej napalone fanki Jareda Leto nie odgadły jeszcze spod jakiej latarni wzięła się nazwa zespołu. Są pewne podejrzenia, że któryś z członków wymyślił nazwę w drodze po swój ulubiony batonik, będąc świadomym, że droga zajmie mu całe trzydzieści sekund.

Potworna strata

W 2007 r. grupę opuścił Matt Wachter. Po tym straszliwym wydarzeniu na stronie zespołu natychmiast pojawiły się podziękowania i podobne brednie, które napisał sam Matt, bo reszta zespołu nawet nie zauważyła, że odszedł, każdy zajęty był sobą. Niepocieszony tym faktem basista wykorzystał starą jak świat śpiewkę o rodzinie i poszedł się upić. Warto zauważyć, że jego nieobecność odkryto dopiero kilka sekund przed koncertem, gdy Jared liczył członków. W pośpiechu wzięto z ulicy pierwszego lepszego przechodnia i wsadzono mu w rękę gitarę. Tak do zespołu dołączył Tim Kelleher.

Echelon

Tajna sekta założona przez Jareda, która pod przykrywką fanclubu wykorzystuje członków do morderczej pracy przy roznoszeniu ulotek lub robieniu sztucznego tłumu na koncertach. Mówi się, że jej członkowie giną w niewyjaśnionych okolicznościach. Głownie nastolatki uważające, że Jared Leto jest: "Najbardziej hot, sexi, hot and hot na świecie! Ożeni się ze mną i będziemy mieli szesnastkę dzieci!"

Skład

  • Jared Leto – wokal, gitara, teksty, muzyka, dźwięk, oświetlenie, choreografia i wszystko inne oprócz perkusji i basu.
  • Shannon Leto – starszy brat, tło dla błyskotliwości Jareda, walenie we wszystko co ma pod ręką.
  • Tomo Milicevic – gitara.
  • Tim Kelleher – udawanie gry na gitarze basowej, obsługiwanie playbacku.

Ciekawostki

  • Piosenka „Beautiful Lie” powstała, gdy Jared Leto odkrył że jego brat zdradza go na boku z Mattem.
  • Kiedyś wokalista zespołu nie doczytał napisu na pudełku z farbą do włosów i w efekcie na jego głowie pojawiła się blond plama.
  • Jared umie grać także na perkusji, ale jak sam stwierdził „nie chcę wysyłać brata na zasiłek”.
Młodszy Leto dowala każdemu kto piśnie choć słówko krytyki na temat jego zespołu (już wiemy skąd te wszystkie pochlebne komentarze).

_________________________________________________________________________

Takie otóż boskie info Wasik znalazła o Marsach na Wiki. Rozbawiło mnie to do łez haha nie mogłam się powstrzymać, po prostu musiałam się tym z wami podzielić;)

Interview on MTV BuzzWorthy


Czy ten album przeszedł Twoje oczekiwania?


J.L. Tak, mówienie o tym jest nieco krępujące, ale to było kompletnie porażające i zachwiało wszystkimi naszymi oczekiwaniami. Mieliśmy nadzieję na sukces, który pozwoliłby nam dalej jeździć w trasę, pisać muzykę i zatrzymać ten luksus jakim jest proces twórczy. Tonie jest tak, że coś sobie zakładamy, uważamy za rzecz oczywistą. Sądzę, żepo części jest to wynikiem udanej dekady, poprzedzającej sukces, którytowarzyszy nam dzisiaj.

Czy będzie kolejny singiel?

J.L. Nie, obiecaliśmy wszystkim, że nie będzie więcej singli ani teledysków do "A Beautiful Lie".
Jestjeszcze jeden teledysk, który chciałbym nakręcić - do piosenki "Thefantasy", ale nie sądzę, że mógłbym go zrobić i nie uważam, żeby robienietego było odpowiednie. To była tak długa, niezwykła i cudownapodróż; przeszliśmy długą drogę i myślę,że mnóstwo ludzi wie, że mamywyjątkowe relacje z naszymi fanami, naszą rodziną. Jesteśmy z tego bardzodumni. To jeden z elementów, który definiuje nas jako zespół i jedna zrzeczy, z której jesteśmy najbardziej dumni. Tu nie chodzi o sprzedażpłyt, o jeżdżenie dookoła świata i kręcenie teledysków albo o to ilesprzedasz biletów na koncert. Tu chodzi o związek i porozumienie, któresię rozwijały i wciąż prosperują. To była najcudowniejsza część tejcałej podróży.

Co dalej z zespołem?

J.L. Był czas kiedy rozmawialiśmy o kolejnej płycie, jeśliby takowa miała powstać. Sądzę, że musisz przyjrzeć się z bliska swoim marzeniom, swojej motywacji, swojemu pragnieniu. Po prostu nie chcemy ruszać naprzód tylko dlatego, że tak ma być; tworzysz płytę, potem następną, rozumiesz. Pragniemy raczej się zatrzymać i naprawdę zajrzeć głęboko w samych siebie zanim ruszymy dalej. Ale rzeczywiście, pracujemy nad nowym projektem i jesteśmy tym bardzo podekscytowani. Wspaniałąrzeczą w muzyce jest to, że nie obowiązują w niej żadne reguły. Możeszcałkowicie podążać za swoim sercem, umysłem, instynktem i to jest to, czymwzajemnie się zachęcamy do pracy. Badamy, eksperymentujemy i w pewnymsensie przedefiniowujemy czym jest dla nas "30 Seconds To Mars" i na dzieńdzisiejszy sądzę, że perspektywy są szerokie.

Czy masz nadzieję odtworzyć następnym razem tę samą magię?

J.L. Nie, niemam i nie pragnąłbym tego. Myślę, że musisz zostawić z tyłuprzeszłość, żeby ruszyć naprzód. Teraz jesteśmy w miejscu, w którymnaprawdę ekscytujemy się tym, że znowu tworzymy muzykę. Nie szukamy i niestaramy się odtworzyć niczego z ostatniej płyty. Ostatnia płyta jestostatnią płytą i jako autor sądzę, że to co miałem do powiedzenia wtamtym okresie mojego życia, już przekazałem. Teraz jest czas na to, żebyruszyć dalej, są nowe rzeczy do powiedzenia.

Jakie na dzień dzisiejszy jest twoje podejście do aktorstwa?

J.L. Większośćmojego aktorstwa sprowadza się teraz do występów wteledyskach. Wiesz, stałem się "tym gościem". Żartuję sobie teraz, żewszyscy jesteśmy aktorami, ponieważ reszta zespołu też musiała pokazaćswoje umiejętności w "From Yesterday" i "The Kill".

niedziela, 27 kwietnia 2008

Linki watre uwagi xD


Part I
http://pl.youtube.com/watch?v=DxiHXPIff20

Part II
http://pl.youtube.com/watch?v=670IT5tWydM



http://pl.youtube.com/watch?v=e6HD9ASouZo


http://pl.youtube.com/watch?v=c-3JkBK5bHA


http://pl.youtube.com/watch?v=GHGQ1x4I_Ho
http://pl.youtube.com/watch?v=v4Gzw5cji1g

http://pl.youtube.com/watch?v=chjm2ybEGJk
http://pl.youtube.com/watch?v=wcwJ931xbio

http://pl.youtube.com/watch?v=muIcgDRHuxI
http://pl.youtube.com/watch?v=03rg5950TtU



http://pl.youtube.com/watch?v=cLRyGQOxZ_8



http://www.mtv.com/overdrive/?id=1584895&vid=222221



Jared Leto on Fuse - The Sauce
http://pl.youtube.com/watch?v=-D0wdXzfta8



Jared Leto on CNN:
http://pl.youtube.com/watch?v=Z2SsrCoJg_A



Jared Leto's Controversial
Role
http://video.aol.com/video-detail/jared-letos-controversial-role/1691562750



Funny moments xD

http://pl.youtube.com/watch?v=THWsLLR5FnM&feature=related

http://pl.youtube.com/watch?v=2Frz6cGB_8w&feature=related


http://pl.youtube.com/watch?v=cna_6HzgJCU&feature=related


http://pl.youtube.com/watch?v=vnBuLl-4Qp8&feature=related


http://pl.youtube.com/watch?v=Bi9V-db3fZ0&feature=related


http://pl.youtube.com/watch?v=_iANlx_OnX8&feature=related


http://pl.youtube.com/watch?v=r4d7OJwv_fg&feature=related


http://pl.youtube.com/watch?v=wvYNcPlx8w8&feature=related


http://pl.youtube.com/watch?v=VEMYqWcEjwo&feature=related


http://pl.youtube.com/watch?v=uVFKZ67tlHw&feature=related


http://pl.youtube.com/watch?v=8Xfyk5RmD7U&feature=related

piątek, 25 kwietnia 2008

Magazyn Boutique - Wywiad z Jaredem Leto



B:
Jesteś w trasie już od dwóch lat, objechałeś Amerykę i prawie całą Europę, dlaczego więc nie dotarłeś do Polski? Masz tu wielu fanów…
J.L.:
Banalne. Nie dostałem zaproszenia.

B:
Twoi fani usilnie się o takie starają. Piszą nawet petycję do waszego menedżmentu…
J.L.:
Petycję.Brzmi poważnie. Więc jeśli zaprosi mnie wasz rząd, to chętnie przyjadę i dam koncert, nawet za darmo. Chcę rozwijać swoje kontakty kulturalne na całym świecie i być ambasadorem Ameryki, ale do tego potrzebuję oficjalnego zaproszenia od waszego rządu.

B:
Atak na poważnie, zdajesz sobie sprawę, że twój zespół należy do grona tych kapel, które mają nie tyle fanów, co wyznawców. Skąd w nich takie zaangażowanie?
J.L.:
To pytanie nie do mnie, a do nich. Ja mogę tylko mieć nadzieję, że to reakcja zwrotna, że przekonuje ich moje oddanie muzyce. Podobnie jak oni, często podporządkowuję swoje życie 30 Seconds to Mars. Nie ma ważniejszych priorytetów.

B:
Wnioskuję z tej odpowiedzi, że gdybyś miał do wyboru propozycję ekscytującej roli w filmie albo odbycie trasy koncertowej, nie zastanawiałbyś się długo nad wyborem?
J.L.:
Mała poprawka: nie zastanawiałbym się ani chwili. Muzyka przede wszystkim,

B:
A czym jest Echelon? Bo chyba nie zwykłym fan klubem? Dziwne byłoby bowiem, że fan klub założyli sami artyści…
J.L.: Na początku to był pomysł na przedstawienie filozofii, która łączy się z 30 Seconds to Mars. Z kapelą od zarania jej dziejów wiązały się określone symbole, grafika, cytaty. Wszystko niejednoznaczne i stanowiące jedynie inspirację od indywidualnej interpretacji. To stało się narzędziem dla naszych fanów do komunikowania się między sobą i zacieśniania więzi, dało im poczucie przynależności do czegoś niezwykłego, co nie jest powszechnie zrozumiałe.

B:
O właśnie, już samo dołączenie do Echelonu wymaga wysiłku: trzeba być zarekomendowanym przez dwóch innych członków. W połączeniu z łacińskimi, tajemniczymi symbolami i czasami mroczną wymowa waszych piosenek przywodzi to na myśl pewnego rodzaju kult…
J.L.:
Nie po raz pierwszy słyszę taką opinię. W oficjalnym sklepie z gadżetami mamy już nawet w sprzedaży t-shirty z tekstem „Tak, to jest kult”. Nie ukrywam, że trochę jestem zmęczony ciągłym tłumaczeniem,czym jest Echelon i że na pewno nie jest żadną sektą jak Kościół Scjentologiczny, ale powtórzę to raz jeszcze: jest to miejsce,gromadzące ludzi o podobnych zainteresowaniach i pasjach, którzy czują się akceptowani, niezależnie od rasy, wieku i płci.

B:
Coś w tym musi być, skoro chwilę temu spotkałam 40-letnią fankę kapeli,należącą do niemieckiego Echelonu, która ma 18-letniego syna i razem z nim biega po mieście z ulotkami zespołu i reklamuje go wśród przechodniów. Inna fanka robi to samo w towarzystwie 10-letniej córki…
J.L.:
Io to właśnie idzie! Muzyka jest przekazem uniwersalnym. Wszystkie podziały wprowadzają tak zwani znawcy. Cieszę się, że nasi fani to rozumieją i nie poddają się bzdurnym stereotypom w rodzaju: „Mam 40lat, więc nie powinnam się przyznawać, że kocham rocka”. To nie tak,skoro przeżyłaś kilkanaście lat, słuchając Red Hot Chili Peppers albo The Cure, to nie stanie się tak, że nagle, przy zdmuchiwaniu świeczek z urodzinowego tortu, trafi cię piorun i zaczniesz uwielbiać Celine Dion.

B: Co dajesz fanów w zamian za ich zaangażowanie?
J.L.:
Wszystko, czego tylko zapragną. To uczciwa wymiana dóbr i usług.

B: I cały czas będziecie poświęcać godziny po koncercie, aby podpisywać płyty?
J.L.:
Tak.To nasz znak firmowy oraz sposób na podziękowanie ludziom za to, że przyszli nas posłuchać. Poza tym chcę znać fanów, a nie traktować ich jak anonimową masę. Są ludzie, którzy tylko gadają o swojej muzyce, ale jeśli chodzi o fanów, wykazują się totalnym brakiem zainteresowania i zbyt wielkim lenistwem, by to zmienić. Obiecałem sobie, że do nich nie dołączę.

B: A nie obawiasz się, że podczas takich masowych spotkań z fanami tłum może stać się zbyt podekscytowany i dojdzie do niebezpiecznych sytuacji?
J.L.:
Wręcz przeciwnie. Takie sytuacje są bardziej prawdopodobne, jeśli unika się kontaktu z fanami – wtedy mogą domagać się go bardziej intensywnie.

B:
Co najbardziej niezwykłego zrobili dotąd twoi fani?
J.L.:
Najbardziej ekstremalne są tatuaże z symbolami 30 Seconds to Mars. Taki wieczny znak oddania zespołowi, bo przecież tatuaż z reguły zostaje na całe życie, a poza tym jest sposobem na zatrzymanie czasu. Jak fotografia.

B:
Fotografię można zniszczyć…
J.L.:
Ale nie wymażesz momentu, który jest na niej uwieczniony. Tak samo, jak tatuaż, jest częścią twojego życia, na dobre i na złe.

B:
Mówiąc o tym, czego nie da się wymazać: żałujesz, że najpierw zostałeś aktorem skoro ponoć od dzieciństwa marzyłeś o karierze muzycznej?
J.L.:
To nie do końca prawda. Na samym początku chciałem być malarzem.Skończyłem nawet odpowiednią szkołę. Aktorstwo to przypadek, acz nie,nie żałuję, że to robię i mam wiele planów, związanych z filmem.

B:
Odrzuciłeś jednak propozycję od Clinta Eastwooda, bo wolałeś promować płytę 30 Seconds to Mars?
J.L.:
Tak.

B:
Żałujesz…?
J.L.: Nie… (chwila ciszy) Flint to zrozumiał. Zdaje się, że też jest muzykiem. Gra chyba jazz…?

B:
Większość uwagi, poświęcanej 30 Seconds to Mars, skupiona jest na tobie. Nie przeszkadza to reszcie zespołu?
J.L.:
Nie skarżą się. W końcu jestem nie tylko wokalistą, ale też autorem tekstów, muzyki i dyrektorem artystycznym. Gdybym nie robił nic, a wszyscy zwracaliby na mnie uwagę, pewnie ktoś byłby niezadowolony. Ale tak… Chłopaki śmieją się, że zainteresowanie jest skupione na najbardziej odpowiedniej osobie, bo umiem sobie z tym poradzić, a oni nie. Zapewniam im komfort i względną anonimowość. Poza tym,zainteresowanie jest mocno przereklamowane. Na co dzień, zwłaszcza poza Hollywood, w ogóle się go nie odczuwa.

B:
Wspomniałeś kiedyś, że potrzebujesz czasem takich momentów, które pozwalają zatrzymać się, spojrzeć wstecz i zastanowić, czy to, co zrobiłeś miało sens i czy warto to kontynuować. Warto?
J.L.:
Nagrywam właśnie nowa płytę, gram mnóstwo koncertów, a fani są nam bardziej oddani niż kiedykolwiek. Myślę, że w tej chwili mogę bez wahania powiedzieć, że warto.


poniedziałek, 21 kwietnia 2008